W I grupie piłkarskiej III ligi doszło do niespotykanej sytuacji. Rezerwy Legii w podwarszawskich Książenicach zagrały koszmarne spotkanie i już po pierwszej połowie przegrywały z II zespołem ŁKS-u 0:7. Goście z Łodzi po przerwie nie musieli się już wysilać i w drugiej połowie bramki nie padły. To jedna z najbardziej kompromitujących klęsk warszawskiej drużyny na własnym boisku.
Rezerwy Legii były faworytem, a przegrały 0:7. Kompromitacja w III lidze
Przed spotkaniem zarówno przewidywania bukmacherów, jak i pozycja w tabeli wskazywały, że to gospodarze będą faworytami. Boisko brutalnie zweryfikowało te przewidywania. Legia fatalnie weszła w to spotkanie i straciła bramkę już w trzeciej minucie po strzale Grzegorza Glapki. Nie minęło 10 minut, a na tablicy wyników było już 0:2. Wynik podwyższył Aleksander Ślęzak.
ŁKS się nie zatrzymywał, a kolejne gole zdobyli Jowin Radziński i Maciej Radaszkiewicz. Najgorsze dla rezerw warszawskiego zespołu okazały się jednak ostatnie minuty I połowy. Tuż przed zejściem do szatni łodzianie dobili je aż trzykrotnie. W 42. minucie ponownie bramkarza pokonał Radaszkiewicz, minutę później uczynił to Marcel Wszołek, a w doliczonym czasie gry wynik zamknął ten sam zawodnik, który go otworzył – Grzegorz Glapka.
Po zmianie stron w stołecznej ekipie doszło do kilku zmian. To jednak na niewiele się zdało. Mimo iż ŁKS przestał forsować tempo, to i tak miał sytuację, po której mogło być nawet 8:0. Nie wykorzystał jej, za to Legia również nie była w stanie w żaden sposób odpowiedzieć. W dodatku kończyła mecz w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Karola Noiszewskiego. Ostatecznie wynik z pierwszej połowy nie uległ zmianie.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Rezerwy Legii mimo kompromitującej wpadki nadal w tabeli I grupy III ligi minimalnie wyprzedzają drugi zespół łodzian. Są tuż przed nim, na 7. pozycji i mają dwa punkty przewagi. Do liderującej Legionovii tracą z kolei raptem cztery oczka. Dla warszawian była to dopiero trzecia porażka w tym sezonie.