Juventus pożegnał się już z Ligą Mistrzów, a w Serie A ma znaczną stratę do czołówki. Na więcej upokorzeń nie mógł sobie już pozwolić, dlatego wygrana z Lecce, które ani razu nie zachowało czystego konta w tym sezonie, była obowiązkiem. Podniosłaby choć trochę morale w Turynie.

Zobacz wideo Zbigniew Boniek: Francuzi wiedzą, że popełnili faux pas wobec Lewandowskiego

Juventus wyglądał po prostu słabo

„Stara Dama” chciała grać piłką od początku. Lecce nastawiło się na kontry. Jednak turyńczycy nie byli w stanie znaleźć sposobu na przedarcie się przez obronę i pokonanie bramkarza. Zdecydowanie brakowało elementu zaskoczenia. Arkadiusz Milik, który był jedynym napastnikiem Juventusu na boisku, próbował pokazywać się do gry. Jednak ciągle miał na plecach dwóch rywali, nie był w stanie im uciec, dlatego granie przez Polaka mogło skończyć się stratą i ryzykiem kontrataku ze strony Lecce.

Teoretycznie można było liczyć na to, że Milik dostanie piłkę w polu karnym gotową do strzału. To się jednak nie działo. Juventus grał bez polotu w ofensywie. Najwięcej zamieszania w szeregach obronnych przeciwnika robił Adrien Rabiot, ale stojący między słupkami Wladimiro Falcone był naprawdę dobrze dysponowany.

Trener Korony Kielce Leszek OjrzyńskiOficjalnie: Leszek Ojrzyński odsunięty od drużyny

Przełamanie Juventusu

W drugiej części meczu Juventus nie zmieniał za bardzo stylu gry. Wciąż szukał czegoś w ataku pozycyjnym. Piłka już częściej dochodziła do Milika. Polski napastnik miał jedna dobrą okazję na gola, ale jego sprytny strzał w polu karnym obronił Falcone. Zdecydowanie Milikowi lepiej się grało po wejściu Moise Keana, czyli na dwóch napastników. Łatwiej odrywał się od rywali, mógł szukać kombinacyjnych rozwiązań z kolegami.

Milik nie był jednak bohaterem Juventusu. Okazał się nim Włoch Nicolo Fagioli. 21-latek popisał się fantastycznym uderzeniem w samo okienko bramki Lecce. Piłka jeszcze odbiła się od słupka, bramkarz mógł jedynie patrzeć, jak piłka wpada do siatki.

Smokowski wygrywa na gali BabilonBłyskawiczny nokaut. Wystarczyły 22 sekundy. „Padł jak rażony!”

Wojciech Szczęsny był praktycznie bezrobotny. Lecce nie oddało ani jednego celnego strzału. Bramkarz „Starej Damy” zanotował kilka przechwytów i wykopów. Ale gospodarze mogli wywołać u Polaka w końcówce nagły skok ciśnienia. Morten Hjulmand chciał wykorzystać zamieszanie po rzucie rożnym i uderzył z dystansu, licząc na rykoszet. Piłka nie odbiła się od żadnego piłkarza. Szczęsny nie był w stanie jej sięgnąć. Trafiła ona w słupek. To była najlepsza szansa Lecce w tym meczu.

Juventus wygrał skromnie 1:0. To zwycięstwo może jednak podnieść na duchu po ostatnich niepowodzeniach i blamażach. Sezon jest długi, więc na krajowym podwórku wciąż można o coś powalczyć.

Po tym zwycięstwie „Stara Dama” awansowała na szóste miejsce w ligowej tabeli, ale musi czekać na odpowiedź konkurentów w walce o europejskie puchary. Lecce jest tuż nad strefą spadkową, mając zaledwie jedną wygraną na koncie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *