Oba zespoły podchodziły do tego spotkania w słabej formie. W ostatnich trzech meczach ligowych Zagłębie zdobyło raptem jedno oczko, natomiast Cracovia dwa. U gospodarzy niedzielnego spotkania ostatnio bardzo kulały wszelkie aspekty gry, ale zwłaszcza postawa w defensywie, gdyż w tym czasie stracili aż siedem bramek. Natomiast „Pasy” cierpią w ofensywie. Mimo ataku bogatego w jakość i głębię składu, ostatnie trzy spotkania to raptem dwie strzelone bramki. Wadze spotkania dodawał fakt, iż obie ekipy odpadły w 1/16 finału Pucharu Polski z niżej notowanymi rywalami i walczyły o odbudowanie morale oraz zaufania kibiców.
Pierwsza połowa pod znakiem nudy i słupka Starzyńskiego
W pierwszym kwadransie meczu Cracovia częściej gościła na połowie rywali, lecz to gospodarze jako pierwsi poważnie zagrozili bramce Niemczyckiego. W pole karne z bocznego sektora podawał Starzyński, a z powietrza z okolic jedenastego metra uderzał Łakomy, lecz prosto w młodego golkipera „Pasów”. W 18. minucie podobną akcją odpowiedzieli goście. Płaskim podaniem po ziemi popisał się Kakabadze, ale strzał Konoplianki był niecelny. Ukrainiec miał sporo miejsca w tej sytuacji i powinien oddać co najmniej celny strzał.
Po upływie dwóch kwadransów, po zamieszaniu w polu karnym Cracovii, padła bramka dla „Miedziowych”, lecz nie została uznana z powodu ewidentnego spalonego, na którym znajdował się Jarosław Jach. Dziesięć minut później podopieczni Piotra Stokowca ponownie postraszyli Niemczyckiego. Groźny strzał z nieco ponad dwudziestu metrów oddał Filip Starzyński, lecz piłka tylko uderzyła w słupek. Mimo optycznej przewagi Cracovii, to Zagłębie w trochę większym stopniu zagrażało bramce rywala, lecz brakowało klarownych okazji strzeleckich z obu stron i pierwsza połowa zakończyła się zasłużonym bezbrakowym remisem.
Cracovia wykorzystała swój moment
W drugiej odsłonie meczu Cracovia ustawiła się niżej, czekając na kontry na swojej połowie, dzięki czemu to gospodarze przejęli kontrolę nad spotkaniem w aspekcie posiadania piłki. Nie wpłynęło to na jakość kreowanych sytuacji z obu stron i długi czas drugiej połowy gra przebiegała w wolnym tempie. Jeśli jednak coś się działo, to tylko pod bramką Bieszczada. Najciekawszym wydarzeniem tego fragmentu spotkania była czerwona kartka dla Marcina Cabaja, trenera bramkarzy przyjezdnych, w 64. minucie.
W 67. minucie na prowadzenie wyszli aktywniejsi goście. Świetną centrą z prawej strony popisał się Kakabadze, a niepilnowany na czwartym metrze przed bramką Bieszczada był Kallman. Fin umieścił piłkę w siatkę strzałem głową. Było to dla niego czwarte trafienie w tym sezonie.
„Miedziowi”, mimo zmian nie potrafili odpowiedzieć na stratę bramki i to Cracovia była bliżej podwyższenia wyniki. W słupek po dośrodkowaniu z rzutu rożnego trafił m.in. Ghita. Kilka razy również nieźle interweniował Bieszczad. Goście dopięli swego w 86. minucie. Wykorzystali oni niefrasobliwość Giorbelidze, który nie zdążył ustawić się na swojej pozycji, wchodząc z ławki. Piłkę z prawej strony otrzymał Patryk Makuch, wbiegł w pole karne i pokonał bramkarza gospodarzy strzałem w bliższy słupek. Cracovia tym samym praktycznie zamknęła mecz i mogła dopisywać sobie trzy punkty.
Ostatnie minuty spotkania potoczyły się bez historii. Cracovia wygrała po raz pierwszy od miesiąca i zanotowała trzecie zwycięstwo na wyjeździe w tym sezonie. W następnej kolejce zmierzy się u siebie z Jagiellonią Białystok. Natomiast dla Zagłębia Lubin to czwarta porażka z rzędu. W dodatku czwarta bez strzelonej bramki. Zespół Piotra Stokowca jest w coraz gorszej sytuacji.
Zagłębie Lubin 0:2 (0:0) Cracovia
Bramki: 67′ Kallman, 86′ Makuch
- Zagłębie Lubin: Bieszczad – Kopacz Ż, Ławniczak, Jach, Bartolewski (85′ Giorbelidze) – Poletanović (70′ Pieńko), Łakomy – Kłudka, Starzyński (70′ Hinokio Ż), Bohar (70′ Chodyna) – Dolezal (59′ Adamski)
- Cracovia: Niemczycki – Rapa Ż, Rodin, Ghita – Kakabadze, Knap (68′ Loshaj), Oshima, Siplak – Makuch, Konoplianka (85′ Rakoczy) – Kallman (85′ Balaj)