Zbigniew Boniek był gościem Janusza Basałaja w programie „Dwa fotele” na youtubowym kanale „Meczyki”. Były prezes PZPN-u odniósł się do meczu z Łotwą (0:1), które miało miejsce 12 października 2002 roku i jest postrzegane jako jedna z największych kompromitacji w historii polskiego futbolu reprezentacyjnego. Dla Bońka, któremu to spotkanie jest wypominane do dzisiaj, był to początek końca w roli selekcjonera.
Boniek wspomina reprezentację
– To było akurat po nieudanym mundialu w Korei, kilku zawodników – Olisadebe, Krzynówek – byli chorzy, Marek Koźmiński zrezygnował. Trzeba było budować nową drużynę. Ten mecz mogliśmy wygrać 3-4:1, przegraliśmy 1:0 – powiedział Boniek o stanie ówczesnej reprezentacji.
– Łotwa to nie była wcale taka śmieszna drużyna w tamtych czasach. Zajęła w grupie drugie miejsce, wygrała baraże z Turcją. Pojechali na mistrzostwa Europy i w meczu inauguracyjnym zremisowała z Niemcami. Akurat tak się złożyło, że mieli wysyp dobrych piłkarzy i pokonali nas 1:0. Ja byłem trenerem i wziąłem to na siebie. Nigdzie specjalnie nie płakałem – podsumował Zbigniew Boniek.
Były polski piłkarz nie ma za sobą udanej kariery trenerskiej. Z reprezentacją Polski pożegnał się już po pięciu meczach – starcie z Łotwą było trzecie – i to było jego ostatnie miejsce pracy w roli szkoleniowca. Wcześniej, w latach 90., podjął się funkcji trenera w czterech włoskich klubach – Lecce, Bari, Sambenedettese oraz Avellino.