Wicelider tabeli La Liga długo miał problem ze strzeleniem pierwszego gola. Nie udało się to w pierwszej połowie, mimo że sędzia po interwencji VAR, przyznał rzut karny, ale zmarnował go Robert Lewandowski. Dopiero w drugiej odsłonie udało się pokonać Fernando Martineza, golkipera gości, i to dwukrotnie. Najpierw uczynił to Ousmane Dembele w 48. minucie, a następnie Frenkie de Jong kwadrans później.
Rażąca nieskuteczność Barcelony i Torresa
Trzeba jednak przyznać, że kreowanie sytuacji przez gospodarzy stało na wysokim poziomie. Raziła jednak nieskuteczność. Dość powiedzieć, iż Barcelona oddała łącznie 27 strzałów, z czego 13 celnych, a pułap xG (goli oczekiwanych) osiągnęła na poziomie 4,13 – czyt. według algorytmu, obliczającego prawdopodobieństwo zdobycia bramki w danej sytuacji, powinni strzelić ich co najmniej cztery.
Kilka dogodnych sytuacji zmarnował Ferran Torres, który został zmieniony po godzinie gry, a w jego miejsce pojawił się Ansu Fati. Były zawodnik Valencii, sfrustrowany tym faktem, dał wyraz swojego niezadowolenia, a jego mina na ławce rezerwowych mówiła sama za siebie.
22-latek oddał aż sześć strzałów, ale żaden nie wpadł do siatki, lecz mimo to mógł być zadowolony ze swojego występu. Sam wykreował trzy sytuacje partnerom i notował udane dryblingi. Ostatnio zaliczył również dwa trafienia w wyjazdowym spotkaniu z Viktorią Pilzno. Lepsza forma Ferrana Torresa jest potrzebna nie tylko reprezentacji Hiszpanii na zbliżającym się Mundialu, ale również Barcelonie na wiosnę, gdyż Raphinha po dobrym początku zdecydowanie obniżył loty. Barcelona za wychowanka Valencii zapłaciła aż 55 milionów euro i na razie nie spełnia on pokładanych nadziei. W 43 spotkaniach w barwach Blaugrany zdobył 12 bramek i zaliczył 7 asyst.