– Nie jesteśmy jeszcze poza Ligą Mistrzów. Musimy się zjednoczyć i wygrać – apelował przed meczem z Benficą trener Juventusu Massimiliano Allegri. Włosi przed spotkaniem w Lizbonie byli pod ścianą. Na dwie kolejki przed końcem fazy grupowej rozgrywek Juventus miał tylko trzy punkty i tracił po pięć punktów do PSG i Benfiki.
Plan na mecz w Lizbonie był prosty: Juventus musiał wygrać. Każdy inny wynik eliminował go z Ligi Mistrzów już po fazie grupowej. Ale mimo że Włosi grali o życie, na boisku byli ospali, wolni, słabi. Od pierwszej minuty to Benfica dominowała, co szybko przełożyło się na gole.
W 17. minucie z lewej strony dośrodkował Enzo Fernandez, a gola głową strzelił Antonio Silva. Wydawało się, że kolejne bramki dla gospodarzy były kwestią czasu. Benfica dominowała, a mimo to niespodziewanie Juventus doprowadził do remisu. Po dośrodkowaniu w pole karne gola strzelił Dusan Vlahović. Gol początkowo nie został uznany, bo sędzia liniowy pokazał, że Serb był na spalonym, ale po analizie VAR bramka została przyznana.
Był to jedyny pozytywny moment Juventusu na długi czas. Od tamtej pory Benfica nie tylko dominowała. Ona momentami bawiła się z drużyną Allegrego. W 28. minucie gospodarze wyszli na ponowne prowadzenie po tym, jak rzut karny wykorzystał Joao Mario. Jedenastka została podyktowana za zagranie ręką Juana Cuadrado.
Siedem minut później było już 3:1. Z prawej strony podał Joao Mario, a z bliska uderzeniem piętą Wojciecha Szczęsnego pokonał Rafa Silva. To było najlepsze podsumowanie tego, jak pewnie czuła się Benfica.
Zaledwie pięć minut po przerwie Juventus przegrywał już trzema golami. Błąd popełnił Leonardo Bonucci, piłkę przejął Alejandro Grimaldo, który prostopadle podał do Rafy Silvy. Ten w sytuacji sam na sam spokojnie podbił piłkę nad Szczęsnym.
Juventus przegrał i odpadł z Ligi Mistrzów
Wydawało się, że emocji w tym meczu już nie będzie. Zwłaszcza że Allegri dokonał kilku zmian, zdejmując z boiska podstawowych zawodników. Na ławce rezerwowych usiedli m.in. Filip Kostić, Vlahović, Bonucci czy Cuadrado. Chociaż w ich miejsce weszli zawodnicy młodzi, to Juventus niespodziewanie wrócił do gry.
Szczególnie dobrze zaprezentował się 19-letni Samuel Iling, który rozruszał Włochów w ataku. W 77. minucie Anglik dośrodkował z lewej strony, a uderzeniem z powietrza bramkę na 2:4 zdobył Arkadiusz Milik, który w przerwie zmienił Moise Keana.
Dwie minuty później było już 3:4. Znów akcję przeprowadził Iling, a po ogromnym zamieszaniu w polu karnym do bramki trafił Weston McKennie. I nie był to koniec emocji w tym meczu.
Najpierw znakomitą okazję zmarnował Rafa Silva, który przez kilkanaście metrów biegł sam na bramkę Szczęsnego, ale ostatecznie trafił tylko w słupek. Chwilę później bohaterem Juventusu mógł zostać Matias Soule. Mógł, ale uderzył minimalnie niecelnie.
Na kolejkę przed końcem wiadomo, że z grupy H wyjdą PSG i Benfica. Obie drużyny mają po 11 punktów. Juventus ma trzy punkty, czyli tyle samo, ile Maccabi Hajfa, które we wtorek przegrało z PSG aż 2:7. W ostatniej kolejce Juventus podejmie PSG, a Maccabi Benficę.