– Jeśli grasz na wyjeździe w europejskich pucharach i kontrolujesz mecz przez większość czasu, wychodzisz na prowadzenie kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy… Ładna bramka „Miki”, któż inny mógłby to zrobić, prawda? – rozmyślał na pomeczowej konferencji prasowej trener Lecha Poznań John van den Brom. Holender był ewidentnie zadowolony z postawy swojego zespołu, ale nie z wyniku, który sprawia, że „Kolejorz” nie wykorzystał szansy na zapewnienie sobie już w czwartek awansu do fazy pucharowej Ligi Konferencji Europy.

Zobacz wideo Roman Kołtoń o upadku Złotej Piłki. „Nadróbmy to, Lewandowski zmiażdżył”

Zawiedziony Van den Brom: Przed nami finał z Villarrealem

– Kontrolowaliśmy mecz i graliśmy dobrze. Byliśmy dobrze zorganizowani, radziliśmy sobie będąc przy piłce i mieliśmy w sobie pozytywną agresję. Popełniliśmy jednak błąd, który kosztował nas gola na 1:1. Takie wydarzenia zawsze zmieniają mecz. To dla nas trudne, bo widzieliście, że chcemy dzisiaj wygrać. Od samego początku robiliśmy wiele w tym kierunku, graliśmy dobry mecz, ale na koniec mamy tylko punkt. To rozczarowujące nie tylko dla mnie, ale też dla całego zespołu, a także dla 2500 kibiców Lecha. To, że przyjechali w takiej liczbie, jest fantastyczne, graliśmy jak u siebie – chwalił sympatyków „Kolejorza” holenderski trener. 

– W dodatku Villarreal także zremisował z Hapoelem, więc przed nami w przyszłym tygodniu finał z Villarrealem, by awansować do kolejnej rundy. Pamiętamy również o ważnym meczu w niedzielę z Rakowem. Przed nami bardzo ważne spotkania w kontekście całego sezonu, musimy być na nie gotowi. Łatwo nie będzie, bo jesteśmy rozczarowani, choć tylko wynikiem, a nie sposobem naszej gry. To trudna sytuacja, ale nie mamy wiele czasu, więc szybko musimy się pozbierać. Musimy kontynuować to, jak graliśmy w tym meczu. Jeśli przełożymy to na kolejne spotkania, to nie tylko będziemy mieć dobrą drużynę, ale też dobre wyniki – zaznaczał Van den Brom. 

Holenderski szkoleniowiec nie zgodził się z tezą, że jego zespół w pierwszej połowie wyglądał zdecydowanie słabiej niż po przerwie.  

– To, ile sytuacji sobie stworzyliśmy, nie jest aż tak ważne dla mnie jako trenera. Również piłkarzom powiedziałem, że musimy budować grę, być dobrze zorganizowanym zespołem zarówno w fazie posiadania piłki, jak i obrony – mówił trener Lecha. –  Wykonaliśmy dobrą robotę, mieliśmy dobre momenty, ale zawodziło nas ostatnie podanie, to najważniejsze w piłce nożnej. Byliśmy jednak dobrzy z piłką i pozytywnie agresywni bez niej. To było dla mnie pozytywne, aczkolwiek było kilka rzeczy, które w drugiej połowie wykonywaliśmy dużo lepiej. Patrzę na mecz dużo bardziej ogólnie, niż tylko pod kątem sytuacji. Mieliśmy ich jednak wystarczająco, by strzelić więcej niż jednego gola, również już przy stanie 1:1. Jednak wówczas wtedy szwankowało ostatnie podanie, co widzieliśmy choćby przy okazji podania Artura Sobiecha do Joao Amarala. Mogliśmy wygrać, a w kontrataku to rywale mieli szansę na zwycięstwo. Chcieliśmy wygrać ten mecz, dlatego też zaryzykowaliśmy w końcówce.

– Nie zgodzę się, że w drugiej połowie byliśmy innym zespołem. Zagraliśmy być może trochę wyżej, ale to była jedyna różnica. Na pewno strzelony gol nam pomógł, co było widać na boisku. Koniec końców, mamy jednak tylko punkt – przyznawał zawiedziony trener mistrzów Polski.

Lech Poznań zremisował w Wiedniu z Austrią 1:1.Metamorfoza Lecha Poznań. Aż nagle padło: „Rany boskie”. Zmarnowane piłki meczowe

Zapytany o sytuację z końcówki meczu, gdy po zagraniu Gio Citaiszwilego piłka trafiła w rękę obrońcy Austrii w polu karnym, Van den Brom nie miał wiele do powiedzenia. 

– Nie widziałem jeszcze tej sytuacji – przyznał Holender. – Ale skoro VAR-u nie było, a sędzia na boisku nie gwizdnął, to i tak nie ma to znaczenia – skwitował.

Trener Austrii uspokaja: Do Izraela jedziemy po zwycięstwo, nie wyślemy drugiego garnituru

– W pierwszych 30 minutach byliśmy zespołem lepszym, ale po przerwie Lech wszedł w mecz bardzo mocno. Przegrywając, musieliśmy coś zmienić, akcja Cana Kelesa na 1:1 przywróciła nas do gry – analizował z kolei trener Austrii Manfred Schmid, którego niemająca już szans na awans drużyna w ostatniej kolejce zmierzy się na wyjeździe z Hapoelem Beer Szewa.

– Jesteśmy wyeliminowani, ale wiemy, że mecz w Izraelu będzie ważny dla Lecha. Na pewno polecimy do Izraela, by wygrać. Nie wiemy jeszcze, kto z obecnie kontuzjowanych będzie do naszej dyspozycji, ale nie ma mowy o wysłaniu drugiego garnituru – zapewnił Schmid.

Mecze Lecha Poznań z Villarrealem i Hapoelu Beer Szewa z Austrią Wiedeń w ostatniej kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji Europy zostaną rozegrane za tydzień, w czwartek 3 listopada. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *