FC Barcelona wyszarpała zwycięstwo w zaciętym meczu z Valencią 1:0. Gola na wagę trzech punktów strzelił w doliczonym czasie gry Robert Lewandowski. „Blaugrana” mogła szybciej zdobyć bramkę, miała ku temu kilka sytuacji. Na listę strzelców powinien się wpisać Ferran Torres, ewentualnie Raphinha. Hiszpan, mając przed sobą psutą bramkę, trafił we własną nogę. Brazylijczyk chciał poprawić, ale z bliska posłał piłkę w trybuny.
Strzelenie gola z tego było obowiązkiem
84. minuta klasyku La Ligi, trwa zażarta walka o cenne zwycięstwo. Barcelona przeprowadza szybką akcję. Raphinha przerzucił piłkę nad obroną, wypuszczając Pedriego. Ten zagrał przed nieobstawioną bramkę, gdzie nabiegał Ferran Torres. Hiszpan miał rywala kilka metrów za swoimi plecami. Bramkarz nie trącił piłki, co potencjalnie mogło utrudnić sytuację. Torres miał proste zadanie – trafić do siatki z czterech metrów, ale tego nie zrobił.
Kopnął piłkę prawą nogą i strzelił nią w swoją lewą nogę. To już ma prawo się zaliczać do pudła lub kiksu sezonu. Wszyscy widzieli już piłkę w siatce, ale Hiszpan zawiódł w tej sytuacji. A to jeszcze nie koniec.
Do piłki dopadł Raphinha, który z sześciu metrów strzelił prosto w trybuny Estadio Mestalla. Bramkarz Valencii gonił do sytuacji, ale nie miał szans tego zatrzymać. Jedynie zderzył się z Torresem. Zawodnicy Barcelony zmarnowali wyborną okazję na gola w końcówce.
Lewandowski też był blisko sytuacji, ruszał do dobitki, ale szybszy był Brazylijczyk. Możemy być pewni, że Polak trafiłby to z zamkniętymi oczami, bez patrzenia na piłkę i bramkę.
Torres i Raphinha mają szczęście, że Lewandowski dał wygraną w doliczonym czasie. Gdyby Polak nie miał tej sytuacji, można było mieć sporo pretensji do Hiszpana i Brazylijczyka. Trafienie z kilku metrów do pustej bramki to po prostu obowiązek.
Oni rozczarowują
Od czasu przyjścia na Camp Nou Torres i Raphinha zawodzą. Hiszpan jest od stycznia, ale ten sezon ma bardzo słaby, jeśli spojrzymy na indywidualne statystyki. W 14 spotkaniach strzelił zaledwie trzy gole.
Brazylijczyk też nie powala na kolana. Latem wydano na niego 58 mln euro, a dotychczas zdobył tylko jedną bramkę.