Udało się Bayernowi Monachium wykorzystać ostatnią wpadkę Unionu Berlin i zbliżyć się na punkt. Wypadałoby pójść za ciosem i wyprzedzić sensacyjnego lidera ze stolicy Niemiec. Wygrana z Mainz była zatem obowiązkiem dla Bawarczyków, nawet jeśli zespół z Moguncji był na fali wznoszącej. Jeśli Bayern ma wypełniać swoje obowiązki, to robi to porządnie. Koncertowo zagrał w pierwszej połowie, w drugiej pozostało mu utrzymać kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami.
Bayern się zabawił
Monachijczycy urządzili sobie dziś festiwal bramkowy. Rozpoczęli go w piątej minucie. Rozmontowali obronę Mainz, przyspieszając i rozciągając akcję. Piłka dotarła w polu karnym do Serge’a Gnabry’ego, który zmylił bramkarza i z zimną krwią trafił w sam środek bramki, dając prowadzenie.
Bayern cały czas naciskał i nic sobie nie robił ze zrywów Mainz. Akcje gości nie robiły wrażenia na gospodarzach. Mistrzowie Niemiec potrzebowali kolejnych 20 minut, by odjechać rywalom. Ładnym strzałem z dystansu popisał się Jamal Musiala. Posłał piłkę po ziemi, przy samym słupku. Takich uderzeń bramkarze po prostu nie lubią. Należy w tej akcji pochwalić Erica Choupo-Motinga, który zrobił miejsce Musiali do strzału, ściągając na siebie aż trzech przeciwników.
Cały czas Bayern robił swoje – napierał i grał ofensywnie. Pod koniec pierwszej połowy wywalczył rzut karny. Sadio Mane był ewidentnie podcinany w polu karnym, ale sędzia wskazał na „wapno” dopiero po analizie VAR. Senegalczyk sam podszedł do „jedenastki” i dopiero po dobitce strzelił gola.
Wydawało się, że szczęście nie ma prawa się uśmiechnąć do Mainz, gdy nagle dostali rzut karny po faulu Svena Ulreicha przy wybiciu piłki. Jednak Jonathan Burkardt nie trafił z 11 metrów. Uderzył na siłę, pod poprzeczkę, ale Ulreich pewnie to wyjął. Mainz miało jednak swojego gola do szatni – głową trafił Silvan Widmer.
Spokój i opanowanie Bayernu
Stracony gol w ogóle nie wpłynął na założenia Bayernu. Cały czas pokazywał swoją wyższość pod względem jakościowym i taktycznym. Efekt – gol Leona Goretzki głową na 4:1. Nikt nie był w stanie zatrzymać go w powietrzu.
Mainz chciało grać do przodu, ale nie miało pomysłu, jak zagrozić Bayernowi. Gospodarze polowali na kolejne bramki. Swoje trafienie powinien mieć Choupo-Moting, ale uderzył w słupek, mając pustą bramkę przed sobą.
Worek z bramkami powiększył się w ostatnim kwadransie meczu. Najpierw Mathys Tel poszukał szczęścia z dystansu i je znalazł. Po jego strzale piłka odbiła się od obrońcy, zmyliła bramkarza i wylądowała w siatce. Jednak chwilę później Mainz zmniejszyło rozmiary porażki, wykorzystując moment dekoncentracji defensywy z Monachium. Autorem gole numer dwa dla gości był Marcus Ingvartsen.
Choupo-Moting na tyle dobrze pracował w tym meczu, że zasłużył na bramkę i ja zdobył. Kameruńczyk wykończył zespołową akcję i ustalił wynik na 6:2 w 86. minucie.
Bayern w pełni zasłużył na tak wysoką wygraną. Mainz nie miało żadnych argumentów, by poważnie się postawić monachijczykom.
Bawarczycy będą liderami Bundesligi przynajmniej do końca niedzielnego meczu Unionu z Borussią Moenchengladbach. Po raz ostatni byli na tej pozycji po czwartej kolejce.