Zespół z Premier League zapisał się w historii. Ale nie tak jak chciał
Współcześni analitycy potrafią dzisiaj wyliczyć wszystko. Nawet tak abstrakcyjne rekordy. W 14. kolejce Premier League Bournemouth mierzyło się u siebie z Tottenhamem. Na prowadzenie wyszło w 22. minucie za sprawą Kieffera Moore’a. Ten sam zawodnik tuż po przerwie podwyższył wynik. Na nic się to jednak nie zdało, gdyż faworyzowany rywal zakasał rękawy i w pół godziny odwrócił rezultat na 2:3 i to Tottenham zgarnął pełną pulę. W dodatku w doliczonym czasie gry, dzięki bramce Rodrigo Bentancura.
Przebieg sobotniego spotkania z Leeds United w ramach 15. serii gier najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii był już trochę inny. Prowadzenie szybko objęli gospodarze z Elland Road i to beniaminek musiał gonić wynik. Zrobił to błyskawicznie, bo już kwadrans później to Bournemouth prowadziło 2:1, głównie za sprawą Marcusa Taverniera, który strzelił gola i zaliczył asystę przy bramce Billinga. Drugie ostatnie podanie posłał w 48. przy trafieniu Dominica Solanke i „Wisienki” prowadziły już dwoma bramkami.
60., 68., 84. – to są minuty, w który zespół Bournemouth tracił kolejne gole, aby ostatecznie przegrać to spotkanie 4:3. Decydującego trafienie zaliczył Crysencio Summerville, który kilka dni wcześniej dał zwycięstwo swojej drużynie na Anfield Road.
Beniaminek Premier League zajmuje 16 miejsce w tabeli z trzynastoma punktami. Ma raptem jedno oczko przewagi nad Southampton, znajdującym się w strefie spadkowej.