Faworytem niedzielnego meczu Tottenhamu z Liverpoolem wydawali się gospodarze. Zespół Antonio Conte miał przed tą kolejką aż o 10 punktów więcej od swojego rywala, a do tego dopiero ostatnio przeciwko Newcastle (1:2) stracili swoje pierwsze punkty na własnym stadionie w tym sezonie. Liverpool z kolei do tej konfrontacji przystępował po dwóch kolejnych porażkach w Premier League, z Nottingham Forest i Leeds United.
Dwa gole Salaha, Liverpool wygrywa w hicie w Londynie
W niedzielne spotkanie zdecydowanie lepiej wszedł Liverpool. W pierwszych minutach dwa groźne strzały oddał Darwin Nunez, ale oba nie zdołały zaskoczyć Hugo Llorisa. Bramka dla „The Reds” padła, dopiero gdy w 11. minucie Urugwajczyk nie strzelał, a dogrywał piłkę w pole karne do Mohameda Salaha, który mocnym uderzeniem z kilkunastu metrów otworzył wynik spotkania.
Chwilę później mogło być już 1:1, ale po niepewnym wyjściu z bramki Alissona strzał głową Ivana Perisicia trafił tylko w słupek bramki gości.
Zamiast remisu, do przerwy było 0:2. W 40. minucie koszmarny błąd popełnił Erik Dier, który po długim podaniu jednego z zawodników gości tak zgrał piłkę głową, że wypuścił sam na sam z bramkarzem Mohameda Salaha. Egipcjanin elegancką podcinką wygrał pojedynek z Llorisem i zdobył drugą bramkę w tym spotkaniu.
Druga część spotkania rozpoczęła się od kolejnego pechowego uderzenia Perisicia, które tym razem trafiło tylko w poprzeczkę bramki Alissona. Później dwie szanse na gola kontaktowego miał Harry Kane i drugą z nich, w 70. minucie, zdołał wykorzystać, gdy po podaniu Dejana Kulusevskiego płaskim strzałem w długi róg bramki pokonał bramkarza Liverpoolu.
To jednak było wszystko, na co tego dnia było stać Tottenham. Mimo ambitnych prób i dobrych okazji choćby Rodrigo Bentancura, bramki w Londynie już nie padły.
Liverpool ostatecznie pokonał na wyjeździe Tottenham 2:1. Dzięki tej wygranej zespół z Anfield Road z 19 punktami zajmuje ósme miejsce w tabeli Premier League. Tottenham ma 26 punktów i jest czwarty.