Górnik Zabrze przed tym spotkaniem nie uchodził za faworyta. Zawodnicy Bartoscha Gaula w ostatnich czterech meczach ekstraklasy nie potrafili wygrać i na dodatek, aż trzy z nich przegrali. Na zupełnie innymi biegunie był Widzew Łódź, który na pięć ostatnich meczów w lidze wygrał aż cztery i jeden zremisował, dzięki czemu przystępował do spotkania jako wicelider. Jego sielanka została jednak brutalnie zakończona.
Ekstraklasa. Pewna wygrana Górnika Zabrze z Widzewem Łódź
Spotkanie od pierwszych minut miało dość dobre tempo. Z nieco większym animuszem rozpoczęli je piłkarze Widzewa Łódź, którzy kilkukrotnie potrafili wedrzeć się w pole karne Górnika. Zabrzanie z czasem również zaczęli dochodzić do swoich sytuacji, ale zarówno oni, jak i rywale nie potrafili stworzyć na tyle dużego zagrożenia, aby bramkarze musieli wykazać się swoimi umiejętnościami.
Kiedy już zrobiło się groźnie, to od razu padł gol. Richard Jensena posłał długie podanie górą do Daniego Pacheco, a ten uratował piłkę przed wyjściem za linię końcową i jakimś cudem zagrał celnie do Szymona Włodarczyka. Napastnik przyjął futbolówkę, zszedł do środka i w 18. minucie płaskim strzałem prawą nogą z 17. metra przy prawym słupku bramki Widzewa wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Po tej akcji stadion przy Roosevelta spowiła mgła wywołana przez najzagorzalszych kibiców „Górników”, którzy odpalili na swoim sektorze dużą ilość rac i sędzia musiał przerwać na chwilę spotkanie.
Nie minęło nawet 10 minut, a gospodarze już podwyższyli prowadzenie i to dzięki koronkowej akcji. Piłkę z linii ponownie wyprowadził Jensen, który cofnął się ze szpicy i odegrał na lewe skrzydło do Erica Janży. Słoweniec podał do Lukasa Podolskiego, a ten bez przyjęcia uderzył w kierunku dalszego słupka, nie dając szans bramkarzowi gości.
W kolejnych minutach łodzianie próbowali odrabiać straty, ale poza strzałami z dalszej odległości nie byli w stanie wykreować sobie choćby jednej dogodnej sytuacji. Zamiast tego Górnik jeszcze raz trafił do siatki i to w ostatniej minucie doliczonego czasu gry pierwszej połowy. Inicjatorem długiego podania był Janża, który zagrał za linię obrony Widzewa do wybiegającego na pozycję Podolskiego. Niemiec widział, że w jeszcze lepszym położeniu będzie Włodarczyk i dograł do niego piłkę, a młody napastnik znów bez większego kłopotu pokonał Henricha Ravasa. Dlatego do przerwy gospodarze prowadzili aż 3:0.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Po przerwie ciekawie zrobiło się dopiero w 58. minucie. Wreszcie bardzo groźną akcję przeprowadził Widzew. Karol Danielak dośrodkował z prawej strony piłkę w pole karne, która trafiła do Bartłomieja Pawłowskiego. Ten uderzył głową, ale świetnie interweniował Daniel Bielica. Osiem minut później Lukas Podolski pięknie przekładał sobie piłkę to raz na lewą, to na prawą nogę myląc obrońcę i zagrał do wbiegającego z prawego skrzyła w pole karne Roberta Dadoka. Pomocnik Górnika Zabrze oddał strzał, który ostatecznie obronił Henrich Ravas.
Mecz zrobił się zdecydowanie bardziej wyrównany, niż w pierwszych 45. minutach. W 77. minucie przed szansą ponownie stanął Pawłowski. Tym razem na jego głowę futbolówkę z prawego skrzydła wrzucał Patryk Stępińskim, ale znów obronną ręką z opresji wyszedł Bielica. Jedenaście minut później Pawłowski znów szukał szczęścia, tym razem z rzutu wolnego. I choć piłka zmierzała tuż pod poprzeczkę, to bramkarz Górnika ponownie nie dał się zaskoczyć. Ostatecznie łodzianom nie udało się zdobyć nawet honorowej bramki i wynik spotkania w drugiej połowie nie uległ zmianie. Tym samym Widzew najprawdopodobniej po tej kolejce pożegna się z pozycją na podium ekstraklasy.
Górnik Zabrze – Widzew Łódź 3:0 (3:0)
Bramki: Szymon Włodarczyk (18′, 45+6), Lukas Podolski (24′)