W trakcie swojej kariery Roberto Baggio założył trykot trzech największych włoskich klubów – Juventusu, Milanu i Interu. Za czasów gry w „Starej Damie” zdobył Złotą Piłkę, w 1993 r. Nigdy jednak nie wygrał Ligi Mistrzów, nie zdobył tytułu mistrza świata czy mistrza Europy. Najbliżej wygrania trofeum z kadrą Italii był na MŚ w USA w 1994 r., ale zmarnował decydujący rzut karny w finale. Mimo to wciąż jest uznawany za legendę futbolu. Karierę zakończył w 2004 r. Nie został przy sporcie, nie podjął pracy w żadnym klubie. Stanął na przeciwnym biegunie życia po piłce.
Tak żyje Roberto Baggio
Mimo posiadania licencji trenerskiej UEFA Pro Baggio nigdy nie został trenerem żadnej drużyny. Poświęcił się zdecydowaniem innym zajęciom – zajmował się swoją rodziną i ranczem w Caldogno, spędzał większość czasu na łonie natury. O bardziej intensywnej aktywności fizycznej mógł zapomnieć ze względu na problemy z kolanem.
Baggio nie pojawia się w mediach praktycznie w ogóle. Wspomina się o nim wyłącznie w tekstach historycznych. Więcej uwagi poświęca kibicom, którzy go przypadkowo spotykają i proszą o zdjęcie, autograf lub chwilę rozmowy.
Oprócz tego działał charytatywnie, m.in. jako ambasador ONZ ds. wyżywienia i rolnictwa, czy też zwykły podróżnik, który odwiedzał mało znane miejsca na świecie i pomagał okolicznym mieszkańcom.
Autograf Baggio w nietypowym miejscu
Chorwacki dziennik „24sata” zajrzał za kulisy życia Baggio. Jego ranczo jest w środku lasu, a on sam praktykuje buddyzm. Pracuje przede wszystkim przy swoim gospodarstwie. – Ścinam drewno, jeżdżę traktorem i wieczorem jestem zmęczony – opowiadał w jednym z wywiadów.
Portal dotarł do filmiku, na którym przechodzień spotyka Baggio i prosi go o autograf… na drzwiach i masce swojego samochodu.
– Kolejny, zniszczony samochód – żartował były piłkarz. Dobry humor nie opuszczał go przez całe spotkanie z fanem.