Hellas Werona objął prowadzenie w 27. minucie meczu z AS Romą po trafieniu Pawła Dawidowicza. Polski obrońca sprytnie zachował się w polu karnym przy rzucie rożnym. Piłka została najpierw zagrana przed pole karne, stamtąd wstrzelona głębiej, a Polak dołożył nogę w tłumie i zaskoczył bramkarza rzymskiej drużyny. Obrońcy Romy sygnalizowali pozycję spaloną Dawidowicza, ale sędziowie VAR nie dopatrzyli się nieprzepisowego ustawienia stopera Hellasu. Polak jednak zaliczył szybki spadek z nieba do piekła.
Krótkie dobre wrażenie
Dawidowicz przez kilka minut miał prawo czuć się jak bohater Hellasu Werona. Jego klub wyprzedzał w wirtualnej tabeli Sampdorię i na moment uciekał z przedostatniego miejsca w tabeli Serie A. Ekipa Polaka zdecydowanie zawodzi w tym sezonie. Do tej pory miała tylko jedno zwycięstwo na koncie.
Sam Dawidowicz z trudem łapał rytm meczowy latem i jesienią. Stracił wcześniej pół roku z powodu zerwanych więzadeł krzyżowych. Ostatnio miał problemy mięśniowe, ale wydaje się, że już się uporał z kontuzjami i urazami. Tydzień temu dostał 90 minut. Przeciwko Romie również zagrał od początku.
Jednak jego radość nie trwała zbyt długo, bo zaledwie dziewięć minut. W 36. minucie faulował ostro Niccolo Zaniolo. Interweniował VAR, który zauważył, że przy nakładce Polak trafił korkami w kolano Włocha. Za tak niebezpieczne dla zdrowia zagranie musiał zarobić czerwoną kartkę, nie było innej opcji. Sam Dawidowicz nie protestował. Wiedział, że popełnił kosztowny błąd i poważnie osłabił zespół na resztę spotkania.
Dawidowicz znalazł się w szerokiej kadrze reprezentacji Polski na mistrzostwa świata w Katarze. Swoim golem dal sygnał, że warto go poważnie rozważać przy zawężaniu grona powołanych. Jednak czerwona kartka może być rysą na jego opinii w sztabie szkoleniowym Czesława Michniewicza, który analizuje występy kadrowiczów.