Grecka piłka klubowa przez kilkanaście ostatnich lat była jedną z solidniejszych w Europie. Mimo wielu problemów systemowych, w tym także nie do końca sensownych działań szefów poszczególnych klubów, część zespołów, z Olympiakosem czy Panathinaikosem na czele, była w stanie skutecznie walczyć o punkty w europejskich pucharach. W tym roku się to zmieniło. Po raz pierwszy od sezonu 2005/2006, kibice nie zobaczą bowiem żadnego greckiego klubu w fazie pucharowej którychkolwiek z europejskich rozgrywek.

Zobacz wideo Legendarny stadion zmienia się z dnia na dzień. Jeden wielki plac budowy

Samotni i nieskuteczni

Co ważne, tegoroczne wojaże greckich klubów w Europie od samego początku nie wyglądały dobrze. Jedynym zespołem, który awansował do fazy grupowej był bowiem Olympiakos, grający w grupie D Ligi Europy. Zespół wzmocnił się przed sezonem kilkoma gwiazdami, takimi jak Marcelo, James Rodriguez, Sime Vrsaljko czy Cedric Bakambu, jednak nie wszyscy mogli brać udział w rozgrywkach Ligi Europy. Po pięciu kolejkach Olympiakos ma jednak na koncie zaledwie 2 punkty, co nie daje nadziei nawet na grę na wiosnę w Lidze Konferencji. 

Jednocześnie należy wspomnieć, że sama grupa, w której znalazł się zespół z Pireusu, nie była najtrudniejszą. Pewni awansu z niej są piłkarze Freiburga, którzy mają 5 punktów przewagi nad zespołem Karabachu i 6 punktów nad Nantes. Oznacza to, że Grecy nie byli nawet w stanie nawiązać walki na odpowiednim poziomie z mistrzem Azerbejdżanu i drużyną mającą 2 punkty przewagi nad strefą spadkową Ligue 1.

Górnik Zabrze przegrał na własnym stadionie z Lechem Poznań 1:2Austria ma bardzo ważną wiadomość dla Lecha przed ostatnią kolejką LKE

Powrót giganta z Aten?

W przeszłości, obok Olympiakosu, zdecydowanie najmocniejszym zespołem w Grecji był legendarny Panathinaikos. Ostatnie lata dla biało-zielonych nie były jednak najlepsze. Na szczęście wiele wskazuje na to, że zaczyna się to zmieniać. W Super Lidze zespół prowadzony przez Ivana Jovanovicia jest obecnie niepokonany oraz stracił zaledwie 2 gole w 9 meczach. Drugi w tabeli AEK traci do nich już 6 punktów, co na ten moment sezonu jest całkiem sporą sumą do odrobienia. Wygląda więc na to, że Ateńczycy ponownie będą liczącym się graczem, który za rok przywróci greckiej piłce zakończoną właśnie serię.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *