„Oświadczam, iż nigdy nie stosowałem jakichkolwiek niedozwolonych środków dopingujących. W trakcie mojej kariery wielokrotnie byłem poddawany kontrolom antydopingowym (w tym w trakcie EURO 2020 w czerwcu 2021 roku) i wszystkie dotychczasowe kontrole kończyły się wynikiem negatywnym. Jednocześnie deklaruję chęć pełnej współpracy ze stosownymi organami antydopingowymi i podejmę wszelkie możliwe kroki w celu wyjaśnienia niniejszej sprawy” – pisał Jakub Świerczok w grudniu na swoim Instagramie.
Świerczok od blisko roku nie gra w piłkę
Dwa miesiące wcześniej – po meczu azjatyckiej Ligi Mistrzów Nagoya Grampus – Pohang Steelers (0:3) – Świerczok przechodził kontrolę, która później wykazała, że w jego próbce „A” znalazła się niedozwolona substancja. Nie podano jaka, ale rzecznik reprezentacji Polski Jakub Kwiatkowski wtedy informował, że Świerczok poprosił o zbadanie próbki „B”, co często w takich wypadkach jest niestety tylko formalnością.
I tak też było tym razem, jak informuje klub Świerczoka, który od blisko roku nie gra w piłkę. I jeszcze długo nie pogra, bo w piątek Azjatycka Konfederacja Piłkarska poinformowała, że sześciokrotny reprezentant Polski został zawieszony na cztery lata. Kara obowiązuje we wszystkich rozgrywkach na całym świecie i jest liczona od 9 grudnia, czyli od dnia, gdy Świerczok otrzymał pozytywny wynik badań antydopingowych.
Świerczok w lipcu 2021 roku odszedł za dwa miliony euro z Piasta Gliwice do Nagoya Grampus. To obecnie 11. drużyna ligi japońskiej, gdzie polski napastnik do czasu zawieszenia zagrał w 14 meczach i strzelił siedem goli.