Jeszcze rok temu osiemdziesięcioletnia Maria z okolic wsi Wielkie Oczy (w linii prostej 2 km do granicy polsko-ukraińskiej) zastanawiała się, czy nie zacząć remontu kuchni i ocieplenia domu. – Dziś już wiem, że nie ma sensu, bo wojna blisko – mówi. – Ruskie rzucają pociski na Ukrainę, prawie co noc słychać, jak zza zagonów wyją syreny. Czasem, jak deszcz popada, można rozróżnić poszczególne, dolatujące zza granicy słowa. Ktoś krzyczy przez megafon coś jakby „uciekać” albo „kryć się”.
Maria, gdyby mogła, sama uciekłaby spod Wielkich Oczu, ale nie bardzo ma gdzie.