Można żartować, że wraz z konsekwentnym ograniczaniem grona testowanych i klasyfikowanych w naszym rankingu banków, znalezienie się w szerokiej czołówce nie wymaga większych starań. W tej edycji każdy z branych pod uwagę banków miał zagwarantowane miejsce w dziesiątce najlepszych. Bo tyle właśnie, wspólną decyzją z agencją badawczą Minds & Roses, dopuściliśmy w tym roku do udziału w finałowej rywalizacji, tak w rankingu Kowalski, jak i Bankowości Zdalnej.
Kryterium było jasne – znalazły się w niej banki, w których w IV kwartale zeszłego roku klienci mieli przynajmniej milion głównych rachunków ROR. Ale nie chodziło tylko o gabaryty. Od wielu lat zauważamy, że niektórym bankom, z reguły tym mniejszym właśnie, jakby mniej zależy na podnoszeniu standardów obsługi, tak tej tradycyjnej, w placówkach, jak i zdalnej. I od lat w obu rankingach były permanentnymi outsiderami, wyraźnie odstając poziomem punktacji i ocen audytorów od głównego, bankowego peletonu. A tym samym były hamulcowymi widocznego w szerokiej czołówce trendu wzrostu średniej ocen mierzonej w relacji do możliwego do uzyskania maksimum.