Ja p*******, jestem wolny! – wyrwało się 11-letniemu Piotrkowi, gdy podpis dyrektora podstawówki przypieczętował jego odejście ze szkoły.
Zawsze pracował wolno i dłużej od reszty klasy. Chociaż lubił angielski, zbierał jedynki, bo nie nadążał z ukończeniem sprawdzianu. Na matematyce przeżywał horror, kiedy nauczyciel odliczał: „Trzy, dwa, jeden, koniec kartkówki!”. Stresowały go odpowiedzi pod tablicą. Nie był orłem. A jednak nie chciał odchodzić, bo wyżej od wolności cenił sobie towarzystwo kolegów. Poza tym, jak tu żyć bez szkoły? Każdy do szkoły chodzi.