Trzeba się było spodziewać, że publikowany przez GUS w Halloween wstępny szacunek inflacji konsumenckiej za październik może trochę zmrozić krew w żyłach. Zaskoczenia więc nie ma. No, chyba że dla prezesa NBP Adama Glapińskiego, który latem zapowiadał inflacyjny szczyt po wakacjach. Tymczasem prawie połowa jesieni już za nami, a końca wspinaczki nie widać.
W październiku – inaczej niż we wrześniu – nie pomylili się za to eksperci i analitycy. Zanim GUS podał wrześniowe dane, szacowali wzrost na okolice 16,5 proc., skończyło się na 17,2 proc. Teraz nie mieli już złudzeń i wskazywali, że CPI wyniesie w październiku ok. 18 proc. w skali roku. Przedstawiony dziś przez GUS tzw. szybki szacunek inflacji – ostateczny wskaźnik poznamy w połowie listopada – jest bardzo zbliżony do tych prognoz (17,9 proc.).