Newsweek: Jak pan się znalazł w Grupie Wagnera?
Marat Gabidullin: Miałem bardzo trudną sytuację życiową i zupełnie nie wiedziałem co dalej. Skończyłem akademię wojskową w Riazaniu, potem służyłem w wojskach powietrznodesantowych, ale zrobiłem coś bardzo złego i znalazłem się w więzieniu. Nie mogłem wrócić do wojska. Miałem depresję. I wtedy znajomy powiedział, że powstaje nowa organizacja. Dla mnie to była szansa na powrót do zawodu. Przeszedłem wszystkie testy fizyczne i zostałem przyjęty. Nikt nie pytał o moją przeszłość.