Anka lubi sobie zakląć, od kiedy pamięta. W podstawówce na jej blokowisku przeklinały z upodobaniem wszystkie dzieciaki, w liceum podobnie. Dopiero na studiach zaczęło to razić, nie wspominając o pracy – jako dyplomowana pielęgniarka jest otoczona przez starszych pacjentów oraz koleżanki w wieku swojej mamy. Musi się pilnować, dlatego zamiast swojskiej „łaciny” po cichu używa angielskiego „fuck”. – To jednak nie ta sama frajda – przyznaje.
Najlepiej klnie nam się w ojczystym języku, jednak okazuje się, że choć każdy język ma swój własny repertuar bluzgów, to skłonność do przeklinania jest wspólna wszystkim ludziom i wcale nie jest naszą ułomnością. Przeciwnie, ewolucja dała nam je jako swoisty prezent, z którego warto korzystać.