Lot jest w jedną stronę, co wtedy specjalnie go nie niepokoi. Pierwszym sygnałem, że znalazł się w złym miejscu i złym czasie jednocześnie, były żarty jednego z księży o nocnej wizycie kleryka w seminaryjnym pokoju. Wiesław – teraz Wes – widział, jak jeden z kolegów wychodzi z pokoju w rozchełstanym ubraniu. Sam starał się trzymać z daleka od drzwi obitych od wewnątrz wygłuszającą gąbką i wykładziną. Kolega przyznał później, że wypił kilka drinków, że źle się czuje i nie będzie tego zgłaszał. Wes sam poszedł do rektora.
„No, Piotrek jest wysoki, będzie lepiej chodził… na nogi” – miał powiedzieć z uśmiechem seminaryjny przełożony grubiańsko, ale jednoznacznie sugerując, co spotkało seminarzystę tamtej nocy ze strony innego duchownego.