Ciągle zadziwiają nas jej nowe książki i wcale nie myślimy, że to pożegnanie z czytelnikami, chociaż przed 11 laty, po „Białej Marii”, oświadczyła, że więcej nie będzie już pisać. Może i tak zamierzała, ale życie niesie kolejne zdarzenia, a i dawne obrazy nie dają spokoju, domagają się przemyślenia.
Poznajemy jej bohaterów w kameralnych scenach, przypadkowych, normalnych, chociaż te osoby mają niezwykłe biografie. Wydawać by się mogło, że znamy je świetnie, ale to tylko złudzenie. Ksiądz Adam Boniecki na pytanie, czy jako dziesięciolatek po rozstrzelaniu ojca nie utracił wiary, odpowiada, że utrata wiary, odzyskiwanie wiary to zawsze jest dosyć dziwne i tajemnicze. Zyta Oryszyn, pisarka, żona Edwarda Stachury, ubolewa, że ciągle tylko pytają o niego, jakby był najciekawszą sprawą w jej życiu, ważniejszą od jej pisania. Barbara Sadowska, matka Grzegorza Przemyka, nie zamierza grać roli Rollisonowej, na pogrzebie syna jest w jego dżinsowej kurtce. Przed dziewięćdziesiątą rocznicą urodzin Tadeusz Różewicz chce mówić o pożegnaniach z synem, który umarł przed rokiem, z młodszym bratem, z Tołstojem, z którym rozstawał się z pewnym żalem, bo z Dostojewskim też się rozstał, ale bez żalu, chociaż się z nim zaprzyjaźnił. Podczas wycieczki do Zagorska Kalinie Jędrusik gubi się małżonek Stanisław Dygat i aktorka denerwuje się o niego, bo zna go i dobrze wie, on się teraz denerwuje o nią, bo wie, że ona się o niego denerwuje.