Dzień dobry, dziadku – mówi Estera do urny z prochami, gdy wchodzi do mieszkania mamy. Na półce w ścianie stoi malutki matowy pojemnik. W kolorze srebrnego grafitu, może 10 na 12 centymetrów.
Przypomina Esterze, jak dziadek nagrywał jej bajki na VHS, jak razem oglądali „Facetów w rajtuzach”, jak dbał o swoją działkę, jak zabierał ją na sanki. To on ją najwyżej z całej rodziny bujał na metalowej huśtawce. Ostatnie wspomnienie to, gdy pomagał jej wybierać sukienkę na koncert. Miała 29 lat, a dziadek wciąż traktował ją jak ukochane dziecko, zastępował ojca.