Był początek lipca, gdy Rishi Sunak przyjechał z żoną i córkami do Southampton, by uczestniczyć w modłach w świątyni założonej przez swojego dziadka. Za 48 godzin miał poruszyć lawinę, która doprowadzi do upadku rządu Borisa Johnsona. Wtedy jeszcze nic nie wskazywało jednak, że kanclerz skarbu już za chwilę będzie na ustach wszystkich. Sunak był odprężony i wesoły, z hinduistyczną wspólnotą, z której się wywodzi, spędził kilka godzin – opisuje brytyjski „Guardian”.
Odejście Sunaka z rządu Johnsona wywołało reakcję łańcuchową. Premier próbował ratować spójność gabinetu, ale obciążony licznymi aferami, prędko musiał się poddać. A Sunak sam stał się murowanym faworytem w wyścigu po schedę. Przegrał wtedy na ostatniej prostej. Na kolejną szansę nie musiał jednak czekać długo.