W sobotę włoskie media poinformowały o śmierci szefa ultrasów Interu Mediolan Vittorio Boiocchiego. Według ustaleń policji na Boiocchiego zastawiono zasadzkę. Podjechało do niego dwóch mężczyzn na motorze i nagle otworzyli ogień. „Corriere della Sera” poinformowało, że Boiocchi został trafiony pięciokrotnie, a kule trafił w klatkę piersiową oraz szyję. Poszkodowany zmarł w karetce w drodze do szpitala. Boiocchi był dla wielu ultrasów idolem. Miał silne powiązania z przestępczością zorganizowaną i spędził ponad 26 lat w więzieniu m.in. za handel narkotykami, kradzieże i porwania. Od wielu lat miał zakaz stadionowy.
Ultrasi wyrzucili z trybun innych kibiców. „Bałem się”
Ultrasi Interu dowiedzieli się o śmierci szefa podczas meczu z Sampdorią. Zamierzali uczcić te tragiczne dla nich wydarzenia, opuszczając trybunę Curva Nord (trybuna, na której zasiadają najbardziej zagorzali kibice Interu). Wielu pozostałych kibiców nie zgodziło się na to, ponieważ przyjechali na mecz z bardzo daleka i po prostu zapłacili za bilet. W efekcie tego na trybunach wybuchł chaos. Jak informuje „La Repubblica”, ultrasi zaczęli wyzywać i bić tych fanów, którzy nie chcieli opuścić trybuny. W drugiej połowie wielu kibiców, którzy zostali wcześniej wyrzuceni z Curva Nord, próbowało dostać się na pozostałe trybuny, ale ochrona im to uniemożliwiła.
„La Repubblica” skontaktowała się z niektórymi poszkodowanymi kibicami, którzy przedstawili, co działo się wówczas na trybunach. – Jednemu z mężczyzn grożono, po tym, jak protestował i nie zamierzał opuścić trybuny. Jeden z młodych chłopaków powiedział mu: „Nie wiesz, kim jestem, poderżnę ci gardło” – wyznał jeden z fanów.
– Ci najbardziej agresywni mieli około 25 lat, a niektórzy nie mieli nawet 20. Jeden z nich krzyknął: „Wynoś się stąd albo cię wyrzucimy, rządzimy tym miejscem” – dodał kolejny.
Wiele osób obawiało się także o swoje życie. – Bałem się, że ludzie zostaną zmiażdżeni, próbując opuścić trybunę. Próbowałem pocieszyć dziewczynę, która płakała. Opuszczenie trybun przez tysiące osób jednocześnie było niebezpieczne, wyszliśmy, bo nie było innej opcji – powiedział jeden z kibiców.
Fani opisują sobotnie wydarzenia również w mediach społecznościowych. „Zmuszają nas groźbami do opuszczenia trybuny. Ojciec, który przyszedł z małą dziewczynką, został pobity. Ludzie przejechali 600 kilometrów i zostali zmuszeni do powrotu do domu” – czytamy na Twitterze. „To było skandaliczne. Jednego popchnęli i spadł 3-4 rzędy w dół.” – czytamy dalej.
Prezes włoskiej federacji zabrał głos ws. skandalu na trybunach
Prezes włoskiej federacji piłkarskiej Gabriele Gravina odniósł się do wydarzeń, które miały miejsce na stadionie. – Rozmawiałem z Marottą (dyrektor sportowy Interu – przyp. red.). Zagwarantował mi, że klub przekaże policji wszelkie materiały dowodowe. Jeśli ktoś ma ponieść konsekwencje, to zajmą się tym policja i organy wymiaru sprawiedliwości – powiedział Gravina na konferencji prasowej.
Do sprawy odniósł się także Inter Mediolan, wydając komunikat. „Inter Mediolan potępia wydarzenia, jakie miały miejsce na trybunach podczas sobotniego meczu z Sampdorią. Klub za każdym razem walczy z przemocą i reprezentuje takie walory jak braterstwo oraz integracja. Wyrażamy naszą solidarność z kibicami, którzy zostali siłą zmuszeni do opuszczenia trybun. Będziemy współpracować z policją, w celu zapewnienia ochrony fanom.” – czytamy.
Więcej tego rodzaju treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Inter ostatecznie pokonał Sampdorię 3:0. Obecnie drużyna z Mediolanu zajmuje piąte miejsce w tabeli z dorobkiem 24 punktów.